sobota, 22 marca 2014

Rozdział 5

    Burza myśli. Raczej tornado. Całe popołudnie myślałam o Ryanie. Jejku! Czemu myślę o tym kretynie?!
Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Ale te myśli wcale nie były nieprzyjemne... raczej miłe, nawet kilka razy się uśmiechnęłam.
    Ryan i Justin. Tylko ci dwaj nie dawali mi spokoju.
Długo tak leżałam z tym wszystkim aż do pokoju weszła mama.
- Evyss, zróbże coś ze sobą. Masz tyle tu sklepów, atrakcji, a leżysz i nic nie robisz! - powiedziała niezadowolona.
- Mhm... racja, mamo. Chyba pójdę na spacer. Gdzie tata?- spytałam
- Pływa. Jakiś Ryan, Dyan... nie wiem, w każdym razie pytał się o ciebie. Jest na dole, przy recepcji.
- Ohn... nie da mi spokoju. Idę.
     
*********************************************************************************
 - Hm?- szturchnęłam blondyna siedzącego na czerwonej kanapie.
- O! Jesteś ! - wstał patrząc we mnie przez okulary Armaniego, po czym wtulił się we mnie z całym impentem.
- Whoah! Od kiedy tak się witamy ? - zdziwiona odepchnęłam go od siebie.
- Przepraszam... Myślałem...
- Dobra, na razie nie myśl. Raczej zabierz mnie gdzieś bo umieram z nudów.
- Oczywiście, księżniczko, jestem do usług.
Szarmancko uśmiechnięty podszedł do szklanych drzwi i otworzył je skłaniając się przede mną.
Buchnęło na mnie zimne, gryzące powietrze. Niebo, lekko granatowe,  patrzyło na wszystkich przez liczne, świecące "oczy".
   We dwójkę raźnym krokiem ruszyliśmy w stronę parku, gdzie młodzi i starsi spacerowali to przytuleni, to trzymając się za dłonie.
Poczułam ukłucie zazdrości. Od razu skarciłam to w sobie i zwróciłam się do wyższego ode mnie blondyna.
- Ładnie tu. Nie sądziłam, że w takim mieście może być choć jedno takie miejsce...
- Rzeczywiście. Piękna okolica, zero pijaków czy gwałcicieli różnego rodzaju. Sami zakochani... - powiedział.
Poczułam na sobie jego spojrzenie. Nieświadomie zaśmiałam się pokazując zadbane, równe zęby.
- Z czego się śmiejesz? - spytał lekko się uśmiechając
- Sama nie wiem. Po prostu, dziwnie z nami wyszło. Rzuciłam w ciebie szejkiem! - zaśmiałam się jeszcze głośniej - a teraz... Spacerujemy sobie po parku jak dwa aniołki.
- Cóż, dałaś początek nowemu etapowi mojego życia.
Zatrzymał się. Zdziwiona zrobiłam to samo. On odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy.
Ten ocean, mieszany ze śniegiem w jego oczach sprawiał, że nie byłam w stanie mrugnąć. Tępo wpatrywałam się w jego idealnie wyrzeźbioną twarz.
- Od razu stwierdziłem, że nie jesteś normalna -  wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie słynę z bycia kimś normalnym, wybacz. Czemu taki wymoczek jak ty zaczął krzyczeć do dziewczyny w czerni ?! - zaśmiałam się udając oburzenie.
- Wymoczek powiadasz... Cóż sam nie wiem. Moje usta same otworzyły się na twój widok... I teraz robią to samo.
  Chwycił mnie za szyję i przyciągnął do siebie. Nasze usta złączone w pocałunku zaczęły się nawzajem muskać. Nagle coś się we mnie obudziło.
  Bez zastanowienia zamknęłam usta i odstąpiłam od Ryana.
- Czemu to zrobiłeś ?! - krzyknęłam.
- Myślałem, że tego właśnie chcesz!
- Powiedziałam żebyś nie myślał!
  Prędkim krokiem oddalałam się od zamurowanego chłopaka. Usłyszałam kroki tuż za mną, sama postanowiłam przyspieszyć.
- No zaczekaj!
Chwycił mnie za nadgarstek i zatrzymał zdecydowanym ruchem.
- Przepraszam, dobrze?! Przepraszam! Po prostu... nie mogłem tego powstrzymać!
- Czego?! wylizania mi twarzy?!
- Kocham Cię... - westchnął, zmęczony zaszłą sytuacją.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Zdziwiona uwolniłam się z jego uścisku
- Wróćmy już do hotelu. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę przejścia dla pieszych.
   Przebyliśmy tę drogę w milczeniu. Każde miało sprawę do przemyślenia, każdemu było trudno. Każdy był zdziwiony.
Po wyjściu z windy na 4 piętrze, powiedziałam:
- Dzięki... i przepraszam, jestem zbyt gwałtowna.
- Nie ma w tym ani trochę twojej winy, koniec tematu. - uśmiechnął się - śpij dobrze aniołku.
Pytająco spojrzał na mnie, a ja mentalnie wydałam zgodę na wszystko co tylko chciał zrobić. Czułam się po prostu zakochana. Nie wiem jak to się stało, ledwo dwa dni minęły...
   Postąpił krok i pocałował mnie w czoło, uśmiechnął się i odszedł.
Nacisnęłam klamkę i z kretyńskim uśmiechem weszłam do ciepłego pokoju.
Nikogo nie było, mogłam się tego spodziewać, była 20.00 - czas wyjść.
Alyss pewnie jeszcze nie wróciła, a rodzice znowu się z kimś spotkali.
Zalogowałam się na facebooku i nawet nie mrugając napisałam o wszystkim Cassandrze.
___________________________________________________________________

Dłuuga przerwa, przepraszam ;/

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 4

  Obudziłam się o 9:30. Spojrzałam na ekran iPhona. ''19 marca''. Serce zaczęło mi raźniej bić. To już za 5 dni! Wstałam i poszłam do toalety. Wszyscy zeszli na śniadanie. Umyłam zęby, podeszłam do szafy. Okropnie bolała mnie głowa. Na mojej półce standardowo spoczywały czarne ubrania. Gdzieniegdzie można było dostrzec coś fioletowego czy czerwonego. Wzięłam czarną bluzkę i szare rurki. Oczywiście nie zapominając o obuwiu włożyłam na stopy niebieskie adidasy z serii "NEO". Co z tego że męskie. Ważne, że JuJu też takie nosi :D
  Byłam gotowa, ale nadal potwornie odczuwałam silny ucisk w głowie.
  Weszłam do windy i zjechałam na piętro pomieszczenia gdzie wszyscy o tej porze zażywali smaczne śniadanie. Przez szklane drzwi było widać tłum ludzi. Chaos. Wszyscy chodzili od stołu do stołu z talerzami pełnymi smacznych przekąsek. Dostrzegłam moją rodzinę. Podeszłam do stolika.
-Długo spałaś.-powiedziała Alyss z ustami pełnymi sałatki warzywnej.
-Ale przynajmniej się wyspałam.-odpowiedziałam zadowolona.
  Smacznie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na 4 piętro. Po drodze minęliśmy Ryana. Uśmiechnęłam się do niego oszczędzając gwałtownego wymachiwania rękami. Gdy doszliśmy do pokoju, była 11:15
-Chaz, idę na streating-powiedziała mama biorąc czarną torbę.
-Idź, ale potem żadnych zakupów.-odpowiedział tata uśmiechając się szeroko.
-Mamo! Poczekaj, wyjdę z tobą. Zostało mi jeszcze trochę pieniędzy z wczoraj. Przejadę się do Portu.
-Szybko!
-Już, już...
  Wyszłyśmy i ruszyłyśmy w stronę rynku. Rozdzieliłyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Zadzwoniłam po taksówkę i usiadłam na ławce. Tylko te pięć dni dzieli mnie od spotkania z Justinem. Jestem przygotowana na to, że spotkanie nie odbędzie się w cztery oczy tylko dołożą mi jeszcze kogo innego. Spojrzałam na zegarek. Minęły dopiero 3 minuty. Taksówki nadal nie było. "To dziwne w centrum miasta.."-pomyślałam. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Pewnie usłyszał głośną muzykę z słuchawek. Oczywiście Justina Biebera. Kątem oka dostrzegłam że się skrzywił, ale ku mojemu zdziwieniu, natychmiast powrócił mu dobry humor.
-Hej!-wyciągnął do mnie rękę.
-Cześć Ryan...-odparłam znudzona czekaniem.
-Jakoś humor Ci nie dopisuje.
-Czekam już 5 minut na taksówkę.
  Wystawił w szeregu rząd białych zębów.
-Gdzie jedziesz?-zapytał uszczypliwie
-Do portu.
-Podwiozę cię.
-Za późno.
-Wyciągaj telefon i odwołuj taxi. Mówię serio.
  Zrobiłam jak mi kazał. W sumie znaliśmy się dopiero jeden dzień, ale jeśli już taki transport mam do dyspozycji to czemu nie.
-Dzięki-powiedziałam lekko się uśmiechając.
  Wstaliśmy z zielonej ławki i poszliśmy na górny parking. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Pojechaliśmy.
-Fajne auto..-powiedziałam zirytowana milczeniem.
-Dzięki.
  Mijaliśmy obiekty budowlane. Szczerze mówiąc, Łódź wydawała mi się szara.. Dziwna. Ale na myśl że za 5 dni pojawi się Justin Bieber i ożywi atmosferę od razu humor mi się poprawił.
  Dojechaliśmy. On został w aucie, ja poszłam do Cubusa. Kupiłam co trzeba i wróciłam do auta.
-Co kupiłaś?-zapytał odrywając wzrok od telefonu.
-Ubrania z JuJu
  Westchnął.
-Masz bzika.
-Mnie to nie przeszkadza.
-Okej, okej...
  Ruszyliśmy w drogę powrotną. Dojechaliśmy do hotelu u poszłam do pokoju. Pokazałam rzeczy Alyss.
-Zadowolona?-spytała z aprobatą.
-Bardzo.-tym razem to ja uśmiechnęłam się szeroko i odłożyłam rzeczy do szafy.
___________________________________________________________________________________
Ogółem rozdział nie ma w sobie nic ciekawego, ale proszę dawajcie opinie. Chcę wiedzieć co myślicie na ten temat. Kocham Was, i czekam na opinie. :D

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 3

  W pokoju byłam o 14:50. Cała obładowana torbami, doszłam do łóżka i rzuciłam się na nie, nawet nie zdejmując butów.
-Kiedy wrócą rodzice?-usłyszałam. To Alyss krzyczała z łazienki.
-O 16:00 ...-odpowiedziałam zdyszana-Jakieś okropne bachory w tej Polsce. Radzę ci nie nosić spódniczek.
-Łapią? Będę uważać.-teraz stała przede mną z turbanem na głowie-Jak chcesz, możesz iść ze mną na miasto. Idę do "Esplanady"
-Spoko, ale nie mam siły. Idź sama.
-No to się szykuję.
  Zdjęła turban z głowy i wróciła do łazienki. Zaczęłam rozmyślać. Niedługo moje urodziny. Oczywiście wam nie mówiłam, ze względu na sklerozę. Mam urodziny 25 marca. To będzie najlepszy dzień w moim życiu. Urodziny w dzień koncertu. Chyba każda by o tym marzyła. Jedno co mnie martwi to matura. Jestem zdolna, szybko się uczę i w miarę możliwości wszystko dobrze zaliczam, ale matura to inna sprawa... Teraz sobie tutaj siedzę, a powinnam być w Kanadzie i uczyć się jak inni moi rówieśnicy. "Trudno najwyżej obleję"-pomyślałam. Zdjęłam kurtkę i buty. Odłożyłam torby z zakupami i znów położyłam się na łóżku. Trochę leżałam. Usłyszałam jak Alyss wychodziła i po około 15 minutach usnęłam.
                                                           ~~~~~~~~~~~~~
  Obudziłam się o 18. Rodzice już byli. Po cichu oglądali telewizję. Ziewnęłam, rozciągnęłam się i usiadłam opierając się o ramę łóżka. Było już ciemno, a z okna było widać ludzi szalejących na lodowisku.
-Strasznie mocno spałaś-powiedziała mama wstając i siadając obok mnie.-Co ci się śniło?
-Stos książek i ja siedząca nad nimi...-odparłam.-Przynajmniej niedługo urodziny...
-Mam nadzieję że zadowala cię prezent w formie biletu?-tym razem mruknął tata.
-Tak! Jestem wam naprawdę bardzo wdzięczna.
-Cieszę się kochanie-Mama pogładziła mnie po głowie.
-Umówiliśmy się z państwem Mansion do kina. Okazało się że są oni tutaj z powodu pracy. Wrócimy późno. Mamy zamiar iść potem na czekoladę. Może być już po północy. Mam nadzieję że uśniesz tutaj nie?-zagadnął tata, nie odrywając wzroku od telewizora.
-Tak..
-O! Napisali. Czas na nas Emmo
  Szybko wstali. Mama pocałowała mnie w czoło i wyszli. Przy drzwiach było słychać ich przeplatane dialogi. "To nie dziecko. Po co ją rozpieszczać?", a w odpowiedzi : "Och czyżby tatuś był zazdrosny o swoją córeczkę? Chaz.. Daj spokój"
-Jak dzieci, jak dzieci... -westchnęłam sama do siebie.
  Okej, wyszli. Posiedziałam jeszcze trochę na łóżku, a potem usiadłam przy eleganckim, oszklonym biurku i zalogowałam się kolejno na facebooka i twittera. Cassandra była dostępna. Napisałam
                                                         ~~~~~~~~~~~~~~~~      
  Cały wieczór minął na siedzeniu i gadaniu z Cassy. Opowiedziałam jej o całych moich przeżyciach w Łodzi. O 21:30 musiała iść. Zeszłam jeszcze na dół do "Wedla". Rzeczywiście się działo. Nagle spostrzegłam znajomą twarz. Jak to? W Łodzi? Tu, gdzie nikogo nie znam? "Omb... to ten czepialski!". Już miałam wychodzić, ale na moje nieszczęście, krzyknął.
-Już drugi raz się widzimy! Podobam Ci się czy coś?-krzynkął chłopak.-Ej weź już się nie dąsaj.
  Podeszłam do niego. Nie będzie mi tu kretyn jeden na całą knajpę wykrzykiwał.
-Nie dąsam się. Może zamiast wyśmiewać siebie nawzajem, poznamy się? Evanlyn-wyciągnęłam rękę.
   Chłopak oniemiał.
-Ryan. Na serio chcesz mnie poznać?-uścisneliśmy sobie dłonie.
-Tak, masz z tym problem. Mogę iść do pokoju.
-Nie, nie, nie! Skądże!
-Cieszę się. Wypijesz czekoladę?
-Ymm... nie mam pieniędzy.
-Ale ja mam. Siadaj
  Wskazałam mu stolik pod ścianą. Nie nawidzę być w centrum uwagi. Poszłam do kasy. Czułam jego wzrok na sobie. Myśli buzowały mi się w głowie." Co to, w Polsce dziewczyna nie może zagadać pierwsza? Dziwne... Achh tego jego oczy...Tfuu! Co ja gadam! To idiota...". Lecz oczy nie dawały mi spokoju. Zamówiłam dwie mleczne czekolady i usiadłam obok niego.
-Ile ty masz lat?-zapytałam
-18 a ty?-odpowiedział
-Również. Masz dziwny akcent, skąd jesteś?
-Z Kanady. Stratford. Ty też jesteś nie stąd-zarzucił
-Bo stąd gdzie ty.
-Stratford?!
-Owszem
  Chłopak rozpromienił się.
-Szkoda że do tej pory się nie spotkaliśmy.
-Powitał byś mnie w równie obrzydliwy sposób?
-Nie..ehh... przepraszam
-Nie tłumacz się. Nie mam ci tego za złe.
 Zaśmiał się. Jak on, to ja także. Zawalaliśmy się pytaniami. Okazało się że jest w tym samym hotelu co moja rodzina. On wolał siedzieć jeszcze i czekać na kolegów. Ja musiałam iść.
-Muszę lecieć. Do zobaczenia-wstałam i odeszłam nie czekając na odpowiedź. Taka już jestem. Chamska i chłodna.
_________________________________________________________________________________

Proszę, powiedzcie jak wam się podoba? Za niedługo będzie 4 :) Pozdroooo <3

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 2

 "Jejku piękne widoki z tego basenu"
  W Kanadzie (odbiegając od tematu) mam jako taką przyjaciółkę. Tylko ona nie twierdzi, że jestem dziwna. Przez resztę ludzi z miejscowości, w której mieszkam jestem wyśmiewana, ale każdą pomoc zawsze znajdę w Cassandrze. Cass jest tak samo zwariowana jak ja. Ona też wielbi Justina, ale nie da rady iść na koncert. Ja dzień w dzień myślę o spotkaniu z nim. Tylko koncert mi w głowie. Z dnia na dzień wyobrażam sobie jak to będzie. Cassy codziennie do mnie wydzwania na Skype i pyta o szczegóły.
  Po tych całych rozmyślaniach poszłam do damskiej szatni i ubrana bardzo ciepło żeby się nie przeziębić, wróciłam do pokoju.
- Hej...-powiedziała Alyss, zahipnotyzowana treścią postów na Facebooku-Przyznasz, że basen robi wrażenie.
-Tak, spoko. Jakieś wiadomości od Cassandry?-spytałam.
-Nie, nic nie pisała.
   Spojrzałam na zegarek. 13:20. Dużo czasu do powrotu rodziców, a już się nudzę...
- Chyba przejdę się jeszcze raz po sklepach. Tata zostawił hajs?-zapytałam z nadzieją.
-Tak, trzy stówy. Wydałam 150, reszta twoja-wskazała toaletkę, na której leżały banknoty-Chcesz iść tak po basenie? Jeszcze Biebsa zarazisz!!!-zaśmiała się wystawiając rząd białych zębów.
-Trudno, zostanie tu dłużej... Idę!
                                                       *********************

  Zajęło mi sekundę przejście na rynek. Zaraz potem znalazłam się w centrum handlowym. Wjechałam windą na 1 piętro i niespiesznym krokiem ruszyłam w lewo. Kiedy minęłam łagodny zakręt, ujrzałam grupkę nastolatków. Szacowałam ich na 13-14 lat. "Jezu... Wycieczka, darcie się na cały regulator i prymitywne zachowanie..."-pomyślałam. Rzeczywiście, krzyczeli jakby ich zażynali. Nie miałam innego wyjścia jak przejść obok nich. Jednak... Niestety... Zostałam zauważona.
-Ej mała!-krzyknął jeden z nich.
-Żadna mała. Odejdź, nie chcę być nie miła-wysyczałam w jego stronę.
-Oj nie denerwuj się-powiedział kładąc mi rękę na biodrze. Z każdym krokiem jego ręka osuwała się nieżej i niżej. Jemu to pasowało.
-Weź rękę gów...-powstrzymałam się od użycia gorszego słowa.
-Jak sobie życzysz. Ile masz lat moja droga?
-18 a teraz bardzo cię proszę, zejdź mi z drogi i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
-Prze...przepraszam...-zaczął się jąkać.
  Poszłam dalej przed siebie. "Co za środowisko...". Włożyłam słuchawki do uszu i powoli zaczęłam się uspokajać. Zabrzmiała jedna z moich ulubionych piosenek z albumu Belive. "Nothing like us" sprawia że łagodnieję, ale nadal nie mogłam uwierzyć, że za tydzień będę tam. Z nim. Obok niego...
_______________________________________________________________________________
Jak wam się podoba? Proszę o wyrażanie swoich opinii w komentarzach :D Pozdrawiam i zapraszam na stronkę na facebooku : Jestem Belieber i Jestem z tego dumna.
:* <3 :D xD

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 1

   Zacznijmy od tego, że nie nawidzę ludzi. Jestem dziwna, nie bardzo poukładana i jak sądzę-brzydka. Na własne imię nie narzekam. Brzmienie ładne, pochodzenie kanadyjskie, no po prostu-Evanlyn. W skrócie mówią na mnie Evy. Troszkę teraz o mojej rodzinie. Mama... spokojna, inteligentna i zawsze asertywna. Tata? Czasem wybuchowy, ale wrażliwy i z dobrym sercem. Mam jeszcze siostrę. Kocham ją, ale teraz, kiedy studiuje, ma chłopaka i problemy z fizyką, jest chłodna, często nie miła, ale kocham ją, a ona mnie. Aha! jak bym mogła nie wspomnieć o domowej miłości ?! Mamy kota, Tobiasza. To bardziej w języku polskim, ale ze względu na rodzinę w Polsce, tak go właśnie nazwaliśmy.
  Przejdźmy do mojej osoby. Jak już wspomniałam, jestem dziwna i tak właśnie widzą mnie inni. Kocham muzykę, hokej i zwierzęta. czasem, a raczej często gram w koszykówkę, bo już mi się udało zdobyć metr osiemdziesiąt wzrostu... Jakiego typu muzyki słucham? To zbyt nie pasuje do dziewczyny w glanach, ale no cóż.... JUSTIN BIEBER!!! Z tego co słyszałam w Polsce nie jest zbyt lubiany, ale tutaj, w Kanadzie jest gwiazdą. Wszystkie nastolatki go kochają, podobnie jak ja.
   Dobrze przejdźmy z opisu do realistycznej sytuacji.
   Jestem aktualnie w Polsce, w Łodzi. Mieszkamy w hotelu Andel's przy słynnej manufakturze. Po co tu jestem? Ze względu na Justina. 25 marca będzie miał tutaj koncert. Mam już bilet od bardzo dawna. Ten najdroższy-1500 zł z meet and greet. Czasem zastanawiam się czy to nie ze względu na sytuację w jakiej żyję, jestem taka dziwna. No tak, wracając do biletu. Najdroższy pełen luksusów, spełniający marzenia każdej Beliebers i chyba każda wie co on zapewnia, więc ucieknę się od opisywania zawartych w nim przyjemności. Zapomniałam o najważniejszym. Nie wiesz ile mam lat. 18, ale w marcu 27 kończę 19.
    Dzisiaj jest 18 marca. Juss będzie w Andel's-ie 24, więc do marzeń i rozkosznych pomysłów mam jeszcze 6 dni.
-Córcia!-krzyknął tata zrywając mnie do pionu.
-Jezuuu! Ale mnie wystraszyłeś-odparłam trzymając się za głowę i próbując łapać oddech.
-Jedziemy z mamą do cioci Jessy. Alyss jest na mieście.
-Okej... O której godzinie wrócicie ?
-Około 17, trzymaj się
   Nagle mama wpadła do pokoju z torebką z Bershki.
-Izabell, gdzie tak długo byłaś?!-krzyknął tata
-Och już, już. Wychodzimy.-odpowiedziała zdyszana
   Po paru chwilach już ich nie było. Wstałam włożyłam czarne Conversy i wyszłam. Naszła mnie nagła ochota na szejka. Bez namysłu zamknęłam pokój i weszłam do windy. Po dosłownie 2 minutach stałam już na ruchomych schodach, które prowadziły do McDonald's. Kiedy weszłam już do ciepłego pomieszczenia rozejrzałam się. Moim oczom ukazały się kolorowe ekrany. Kiedy odwróciłam wzrok, moją uwagę przykuł dudniący głos. "JUSTIN BIEBER W ŁODZI!!! JUŻ ZA PARĘ DNI!!!". Zaraz po tych słowach z głośników wydobyła się głośna piosenka 'Beauty and a Beat'. Rozpromieniłam się i z uśmiechem na twarzy ruszyłam przed siebie. Nagle ktoś do mnie zawołał.
-Ej! Co się uśmiechasz?! Justin to ciota i nic tego nie odmieni!-krzyknął młody chłopak pijący Coca-Cole przy jednym ze stolików.
-Zamknij się... -wysyczałam nie patrząc nawet na jego twarz. Miałam ochotę uderzyć się w czoło, bo słysząc akcent, z którym to powiedziałam, aż zachciało mi się śmiać.
-Ojej! Ktoś z zagranicy? Zapamiętasz mnie sobie....
   Pokręciłam głową i podeszłam do kolejki, po 5 minutach udało mi się zdobyć szejka. Usiadłam przy stoliku. Kątem oka dostrzegałam jak grupka "zaczepialskich" wytyka mnie sobie palcami. Standard.
   Postanowiłam sobie, że zaraz po powrocie pójdę na basen, żeby ochłonąć. Wstając zobaczyłam, że koleś, który mnie zaczepił siedział przy koszu na śmieci. "Kto normalny siedzi przy śmieciowisku?" pomyślałam. Podeszłam i rzuciłam pustym pojemnikiem do owego kosza. Los chciał, że trafiłam w ramię tego chłopaka.
Nawet odrobinę z siebie dumna obróciłam się na pięcie i odeszłam. W uszach rozbrzmiewał mi teraz krzyk wściekłego chłopaka i śmiech jego kolegów. "To było cudowne, gratuluję" pochwaliłam się w myślach.

_________________________________________________________________________________

Macie pierwszy rozdział, oceńcie czy wam przypadł do gustu ;) Pozdrawiam Was bardzo serdecznie <3


niedziela, 3 marca 2013

Wprowadzenie do Rozdziału 1

 Hej, jestem teraz w nowym świecie, totalnie nowym otoczeniu, a mianowicie zaczęłam BLOGA.
Nie będzie to jakiś hit internetu, ale ja czuję po prostu chęć publikowania mojej 'powieści'.
Na razie nie wiem jakie będą wasze wrażenia, ale po prostu chcę żeby to opowiadanie przeczytało więcej osób niż moja przyjaciółka (Sara). Ona sama też prowadzi bloga i jej opowiadanie jest świetne.
Bardzo proszę, nie krępujcie się dodawać swoich opinii. Ja chcę wiedzieć co myślicie na temat tego co napisałam do tej pory. Bardzo serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że niedługo będę Was mogła 'zaszczycić' pierwszym rozdziałem. Papatki ;* Całuję  
All <Maciajciaj> :*