sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 3

  W pokoju byłam o 14:50. Cała obładowana torbami, doszłam do łóżka i rzuciłam się na nie, nawet nie zdejmując butów.
-Kiedy wrócą rodzice?-usłyszałam. To Alyss krzyczała z łazienki.
-O 16:00 ...-odpowiedziałam zdyszana-Jakieś okropne bachory w tej Polsce. Radzę ci nie nosić spódniczek.
-Łapią? Będę uważać.-teraz stała przede mną z turbanem na głowie-Jak chcesz, możesz iść ze mną na miasto. Idę do "Esplanady"
-Spoko, ale nie mam siły. Idź sama.
-No to się szykuję.
  Zdjęła turban z głowy i wróciła do łazienki. Zaczęłam rozmyślać. Niedługo moje urodziny. Oczywiście wam nie mówiłam, ze względu na sklerozę. Mam urodziny 25 marca. To będzie najlepszy dzień w moim życiu. Urodziny w dzień koncertu. Chyba każda by o tym marzyła. Jedno co mnie martwi to matura. Jestem zdolna, szybko się uczę i w miarę możliwości wszystko dobrze zaliczam, ale matura to inna sprawa... Teraz sobie tutaj siedzę, a powinnam być w Kanadzie i uczyć się jak inni moi rówieśnicy. "Trudno najwyżej obleję"-pomyślałam. Zdjęłam kurtkę i buty. Odłożyłam torby z zakupami i znów położyłam się na łóżku. Trochę leżałam. Usłyszałam jak Alyss wychodziła i po około 15 minutach usnęłam.
                                                           ~~~~~~~~~~~~~
  Obudziłam się o 18. Rodzice już byli. Po cichu oglądali telewizję. Ziewnęłam, rozciągnęłam się i usiadłam opierając się o ramę łóżka. Było już ciemno, a z okna było widać ludzi szalejących na lodowisku.
-Strasznie mocno spałaś-powiedziała mama wstając i siadając obok mnie.-Co ci się śniło?
-Stos książek i ja siedząca nad nimi...-odparłam.-Przynajmniej niedługo urodziny...
-Mam nadzieję że zadowala cię prezent w formie biletu?-tym razem mruknął tata.
-Tak! Jestem wam naprawdę bardzo wdzięczna.
-Cieszę się kochanie-Mama pogładziła mnie po głowie.
-Umówiliśmy się z państwem Mansion do kina. Okazało się że są oni tutaj z powodu pracy. Wrócimy późno. Mamy zamiar iść potem na czekoladę. Może być już po północy. Mam nadzieję że uśniesz tutaj nie?-zagadnął tata, nie odrywając wzroku od telewizora.
-Tak..
-O! Napisali. Czas na nas Emmo
  Szybko wstali. Mama pocałowała mnie w czoło i wyszli. Przy drzwiach było słychać ich przeplatane dialogi. "To nie dziecko. Po co ją rozpieszczać?", a w odpowiedzi : "Och czyżby tatuś był zazdrosny o swoją córeczkę? Chaz.. Daj spokój"
-Jak dzieci, jak dzieci... -westchnęłam sama do siebie.
  Okej, wyszli. Posiedziałam jeszcze trochę na łóżku, a potem usiadłam przy eleganckim, oszklonym biurku i zalogowałam się kolejno na facebooka i twittera. Cassandra była dostępna. Napisałam
                                                         ~~~~~~~~~~~~~~~~      
  Cały wieczór minął na siedzeniu i gadaniu z Cassy. Opowiedziałam jej o całych moich przeżyciach w Łodzi. O 21:30 musiała iść. Zeszłam jeszcze na dół do "Wedla". Rzeczywiście się działo. Nagle spostrzegłam znajomą twarz. Jak to? W Łodzi? Tu, gdzie nikogo nie znam? "Omb... to ten czepialski!". Już miałam wychodzić, ale na moje nieszczęście, krzyknął.
-Już drugi raz się widzimy! Podobam Ci się czy coś?-krzynkął chłopak.-Ej weź już się nie dąsaj.
  Podeszłam do niego. Nie będzie mi tu kretyn jeden na całą knajpę wykrzykiwał.
-Nie dąsam się. Może zamiast wyśmiewać siebie nawzajem, poznamy się? Evanlyn-wyciągnęłam rękę.
   Chłopak oniemiał.
-Ryan. Na serio chcesz mnie poznać?-uścisneliśmy sobie dłonie.
-Tak, masz z tym problem. Mogę iść do pokoju.
-Nie, nie, nie! Skądże!
-Cieszę się. Wypijesz czekoladę?
-Ymm... nie mam pieniędzy.
-Ale ja mam. Siadaj
  Wskazałam mu stolik pod ścianą. Nie nawidzę być w centrum uwagi. Poszłam do kasy. Czułam jego wzrok na sobie. Myśli buzowały mi się w głowie." Co to, w Polsce dziewczyna nie może zagadać pierwsza? Dziwne... Achh tego jego oczy...Tfuu! Co ja gadam! To idiota...". Lecz oczy nie dawały mi spokoju. Zamówiłam dwie mleczne czekolady i usiadłam obok niego.
-Ile ty masz lat?-zapytałam
-18 a ty?-odpowiedział
-Również. Masz dziwny akcent, skąd jesteś?
-Z Kanady. Stratford. Ty też jesteś nie stąd-zarzucił
-Bo stąd gdzie ty.
-Stratford?!
-Owszem
  Chłopak rozpromienił się.
-Szkoda że do tej pory się nie spotkaliśmy.
-Powitał byś mnie w równie obrzydliwy sposób?
-Nie..ehh... przepraszam
-Nie tłumacz się. Nie mam ci tego za złe.
 Zaśmiał się. Jak on, to ja także. Zawalaliśmy się pytaniami. Okazało się że jest w tym samym hotelu co moja rodzina. On wolał siedzieć jeszcze i czekać na kolegów. Ja musiałam iść.
-Muszę lecieć. Do zobaczenia-wstałam i odeszłam nie czekając na odpowiedź. Taka już jestem. Chamska i chłodna.
_________________________________________________________________________________

Proszę, powiedzcie jak wam się podoba? Za niedługo będzie 4 :) Pozdroooo <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz